...czyli obalania (i podtrzymywania) stereotypów ciąg dalszy.
Na początku kilka słów wyjaśnienia: to, co poniżej, oparte jest w całości na moich osobistych stereotypach powstałych na bazie wielomiesięcznych obserwacji oraz interakcji, i w stosunku do wielu osób oczywiście nie jest prawdą :)
***
Zarówno w polskich jak i zagranicznych mediach regularnie pojawia się temat "stosunku Arabów do kobiet". A że te biedne kobiety takie uciśnione, gnębione przez mężów, zaprzęgnięte do garów, stworzone wyłącznie do rodzenia dzieci itp itd. A czy zastanowił się przy tym ktoś kiedyś, że Arab Arabowi nierówny? Mieszkając w Katarze, stykam się na codzień z przedstawicielami (i przedstawicielkami) każdej możliwej arabskiej nacji, od Katarczyków, przez Saudyjczyków, Libańczyków, Palestyńczyków, po Tunezyjczyków i Egipcjan. I uwierzcie mi, różnice między są czasem, nie przymierzając, jak między Brytyjczykiem z Londynu a mieszkańcem madagaskarskiej dżungli :) Dlatego, na potrzeby nieuświadomionych dziewcząt planujących wyrwać Araba (oraz całej reszty spragnionych postów Czytelników) - krótki poradnik o tym, czego może spodziewać się kobieta wiążąc się z przedstawicielem danej nacji.
KATARCZYCY
Zaczniemy od nich, bo to moi gospodarze, więc wypada :) stety lub niestety, wśród Katarczyków (zarówno płci męskiej jak i żeńskiej), postać romantyczna związku damsko-męskiego praktycznie nie istnieje. Małżeństwo traktowane jest jak kontrakt między dwojgiem ludzi. Facet ma z tego potomstwo (żeby podtrzymać ród) a kobieta - kasę i wszystkie możliwe luksusy. A najlepsze w tym wszystkim jest to, że obie strony są usatysfakcjonowane. Kobiety czasem do tego stopnia, że dużo bardziej zależy im na tej kasie niż na mężu, więc z radością wyrażają wymaganą przez prawo zgodę na to, żeby facet wziął sobie drugą czy trzecią żonę. Pierwszy z brzegu przykład: ostatnio głośno było o rozwodzie pewnej pary. O co poszło? Mianowicie żona dostała od męża w prezencie ślubnym zegarek, wysadzany diamentami, o niewyobrażanej dla nas - zwykłych śmiertelników, wartości. Po roku czy dwóch zegarek się zepsuł, żona wzięła go do naprawy. No i co się okazało? Tak, zgadliście :) zegarek był marną podróbą. Skutek? Natychmiastowy pozew o rozwód. Z tego co zasłyszałam, żona nie tylko rozwód dostała, ale sąd nakazał też byłemu już mężowi wypłatę na jej rzecz równowartości rzeczonego zegarka. Dla większości Europejczyków brzmi to jak patologia, ale kim jesteśmy, żeby oceniać życie innych, jeśli takie życie dla siebie wybrali. Na otarcie łez - trochę zdrowego rozsądku w całej tej patologii: jako że małżonkowie z reguły przed ślubem nie mieli nawet okazji porozmawiać, po ślubie mają taki jakby "grace period" - docierają się przez pół roku czy rok, a jeśli uznają, że nie są w stanie ze sobą przebywać (a małżeństwo nie zostało skonsumowane) - mogą je z łatwością unieważnić.
SAUDYJCZYCY
Najbardziej radykalna arabska nacja, z jaką się do tej pory zetknęłam. To dzięki nim powstają te ogólnoświatowe stereotypy o uciśnionej żonie, zamkniętej na codzień w domu. Poza granicami swojego kraju zachowują się nieco bardziej przyzwoicie, choć i tak czasem z nich ta saudyjska natura wyłazi :) Przykład (historia przytrafiła się mojej znajomej, Polce): dziewczyna razem z koleżanką z pracy umówione były z wysokim rangą urzędnikiem Ministerstwa Zdrowia na spotkanie biznesowe. Pracownik ów to Saudyjczyk, o dość chyba konserwatywnych poglądach... Obie panie przyszły do Ministerstwa ubrane profesjonalnie i skromnie; żadnych spódniczek, dekoltów czy odsłoniętych ramion. Pan jednak, kiedy je ujrzał, zdecydowanie odmówił rozmowy z nimi, ponieważ... uwaga uwaga... nie miały zasłoniętych włosów. Uznał je więc za w każdym calu nieprzyzwoite i prowokujące indywidua. Dziewczyny zawróciły do recepcji spytać, czy nie mają tam może na zbyciu zapasowych hidżabów :) urocza Kataryjka w recepcji zaniosła się śmiechem wyciągając spod blatu chusty, stwierdzając, że z wyżej wymienionym panem mają tu takie sytuacje przynajmniej raz w tygodniu.
LIBAŃCZYCY
Libańczycy kochają kobiety :) wszystkie kobiety, wszystkich nacji. Wolne i zamężnę, nie ma znaczenia. A kobiety kochają Libańczyków ;) mam przyjemność pracować z kilkoma, których ubóstwiam. W każdym calu szarmanccy, dobrze wychowani, inteligentni i pozytywnie nastawieni do życia. Uwielbiają komplementować kobiety, nie jakimiś głupawymi tekstami, ale w taki sposób, że każdej zmiękną kolana ;) są rewelacyjni jako kumple, ale z pełnym przekonaniem stwierdzam, że nie chciałabym związać się z jednym z nich. Po miesiącu popadłabym w paranoję wyobrażając sobie (zapewnie słusznie), że facet zdradza mnie na prawo i lewo :P dobrze pamiętam jak pewnego dnia konwersowałam z jednym z nich na temat stosunków damsko-męskich i w pewnym momencie usłyszałam od niego: "trust me Joanna, never marry a Lebanese, you can be the best wife ever and still sooner or later he will cheat on you".
EGIPCJANIE
Również kochają kobiety, ale w zupełnie innym tego słowa znaczeniu. Brakuje im tego charakterystycznego dla Libańczyków szacunku i dobrego wychowania. Znaczna część Egipcjan (tych z młodszego pokolenia)... hmm no nie da się tego powiedzieć w ładniejszy sposób... lubi się bzykać, do tego stopnia, że całe ich życie wokół tego się obraca. Libańczycy kochając kobiety myślą o tym, żeby tym kobietom było dobrze. Egipcjanie, no cóż, myślą głównie o sobie :) zastrzegam w tym miejscu, że NIE WSZYSCY są tacy, tak powiedzmy 3/4 tych, których poznałam. Egipcjanie żenią się, żeby zaspokoić oczekiwania rodziców i ogólnie społeczeństwa. Żadko kiedy jednak z żoną łączy ich jakieś głębsze uczucie. Lubują się w Wielkich Słowach Miłości, ale absolutnie nie przeszkadza im to parę razy w tygodniu skakać w bok z przypadkowo napotkaną Filipinką czy Arabką. Mąż mój ma sporo takich znajomych. Pewnego razu wrócił do domu dość zniesmaczony i opowiedział mi, że ci wspaniali znajomi namawiali go, żeby poszedł z nimi na panienki. Mąż na to, że sorry ale zapominacie chyba, że mam żonę. Na co oni: "so what?". No właśnie. Powiedział mi też, że zna wielu takich, co zostawili w Egipcie żony, przyjechali do Kataru niby zarobić na rodzinę i przygruchali sobie na boku 5 czy 6 "girlfriends". Egipcjanie starszej daty do kobiet mają raczej neutralny stosunek. Można powiedzieć, że są nieco staroświeccy - uważają np, że kobiety nie powinny pracować wieczorami czy w weekendy (dla mnie bomba, dzięki temu ominęła mnie w firmie ta wątpliwa przyjemność ;)), na codzień zachowują dystans, ale bez jakiejś niechęci czy poczucia wyższości.
PALESTYŃCZYCY
Dzielą się wewnętrznie na dwie grupy w zależności od regionu, z którego pochodzą - nie rozumiem jeszcze za bardzo tego podziału; wiem tylko, że przedstawiciele jednej grupy to stateczni obywatele, a drugiej to szaleńcy :D poznałam oba typy. Typ 1 jest dość nudny, nie charakteryzuje się w zasadzie niczym szczególnym - ot taki przeciętny facet, bez jakiś wyróżniających go zalet czy wad. O typie 2 za to książkę możnaby napisać :) kiedyś znajoma Palestynka (typ 1) powiedziała mi, że jakby któryś Typ 2 starał się o jej rękę to jej rodzice wykopaliby go z domu z hukiem, nie dając mu nawet dojść do głosu :) trochę racji mają... z jednym takim Typem 2 współpracuję na codzień przy odprawach celnych aut w porcie. Powiem tak: początki były trudne :) komunikując się z nim człowiek czuje się trochę jak saper rozbrajający bombę. Jeden fakszywy ruch i bomba eksploduje. Jednocześnie, facet jest mega dobry w tym co robi, taki wybuchowy profesjonalista :) Jest to chyba jedyny typ Araba jaki poznałam, który nie ma oporów przed wdaniem się z kobietą w słowną bójkę. W pewnym sensie bardzo mi jest ktoś taki tu potrzebny, czasem człowiek po prostu musi się z kimś tak porządnie pokłócić :) zaleta: nie trzyma urazy i nie stroi fochów. 5 minut po kłótni można z nim normalnie porozmawiać. Wada: nigdy nie wiadomo, co sprawi, że wybuchnie. Nie wiem natomiast, jak zachowuje się Typ 2 w związku damsko-męskim - pech chciał, że mój wybuchowy współpracownik z dużym prawdopodobieństwem woli chłopców ;)
TUNEZYJCZYCY
Chłopcy do kochania <3 ale to pewnie dlatego, że Mąż nie dał mi poznać tej gorszej części społeczeństwa ;) nie byłabym fair oceniając całą nację w oparciu o kilku facetów będących klonami Khaleda jeśli chodzi o osobowość. Z obserwacji rodzin wynika, że do kobiet mają zdrowe podejście. Jeśli kobieta nie pracuje i siedzi w domu z dziećmi gotując obiadki, to dlatego, że sama chciała, a nie że mąż ją zmusił. Co ciekawe, w sporej części rodzin panuje matriarchat - seniorka rodu trzyma władzę absolutną a senior z reguły leży na kanapie z pilotem i tej władzy się poddaje. Coś Wam to przypomina? :)
BONUSOWO: NIE-ARABOWIE, HINDUSI
(na przykładzie mojego najbliższego kumpla z pracy)
Hindusom trochę współczuję; wydaje się, że związki damsko-męskie są dla nich niesamowicie skomplikowane i pełne przeszkód. Muszą pogodzić ze sobą całą masę okoliczności. Idealna wybranka takiego 25-letniego Hindusa (nadal podaję kumpla za przykład :P), powinna:
- być Hinduską (ewentualnie Pakistanką),
- mieć ciekawą osobowość,
- być ładna (oczywiście :P),
- być liberalna na potrzeby jego rodziców,
- być konserwatywna na potrzeby jego dalszych krewnych,
- umieć gotować lepiej niż mamusia, oczywiście tradycyjne indyjskie potrawy,
- mieć wykształcenie,
- mieć fajną i szanowaną w społeczeństwie rodzinę (niesamowicie istotne!),
- dobrze się prezentować zarówno w sari jak i w dżinsach i t-shircie,
- mieszkać w Indiach i mieć wolę i środki, żeby zaraz po ślubie się przeprowadzić do Kataru,
- opcjonalnie: mieć dobry posag <ściana>
Jak widzicie więc, co kraj to obyczaj :) no, teraz jesteście bardziej wyedukowani i macie dobry przykład na to, że nie należy wrzucać wszystkich Arabów do jednego worka ;)
Dziękuję za uwagę, miłego popołudnia!